Archiwum

Amorino_01

Świąteczna atmos­fe­ra i sto­ły peł­ne jedze­nia nie zachę­ca­ły nas do kuli­nar­nych wędró­wek po mie­ście. Jednak jesz­cze przed Świętami wybra­li­śmy się do kawiar­ni Amorinio – ice cre­am & grand cafe, któ­ra mie­ści się w kamie­ni­cy „Pod Złotym Psem” na rogu uli­cy Wita Stwosza i Rynku. Wnętrze loka­lu utrzy­ma­ne jest w kli­ma­cie wło­skich lodziar­ni, jed­nak przy­tul­no­ści loka­lo­wi odbie­ra­ją zim­ne sty­li­zo­wa­ne na mar­mu­ro­we sto­li­ki i prze­syt deko­ra­cji. Mimo to zasie­dli­śmy przy jed­nym z małych sto­li­ków i doko­na­li­śmy zamó­wie­nia. Czytaj dalej

Butchery_01

Jeśli na kola­cję idzie z nami Pan Pasibrzuch, to może­my spo­dzie­wać się, że na sto­le wylą­du­je jakieś nie­ty­po­we, kon­tro­wer­syj­ne danie. Nie ina­czej było i tym razem, choć menu w loka­lu, do któ­re­go się wybra­li­śmy wyglą­da­ło z pozo­ru cał­kiem nie­win­nie. Pan Pasibrzuch dopa­trzył się w nim jed­nak rze­czy nie­zwy­kłych i oczy­wi­ście je zamó­wił! Ten lokal, to restau­ra­cja Butchery & Grill, któ­ra już od jakie­goś cza­su kusi­ła nas swo­im rewe­la­cyj­nym wystro­jem. Do tej pory zaglą­da­li­śmy tam tyl­ko przez szyb­kę, jed­nak nad­szedł wie­czór, w któ­rym zasie­dli­śmy przy jed­nym ze sto­li­ków z obru­sem w kra­tę. Prosty, ele­ganc­ki, ale jed­no­cze­śnie przy­tul­ny wystrój loka­lu – na ścia­nach cegła poma­lo­wa­na na bia­ło, drew­nia­ne sto­ły i krze­sła, na sto­łach lamp­ki do wina i do tego otwar­ta kuch­nia spra­wia­ją, że wzma­ga się ape­tyt. Czytaj dalej

Papugi_02

Pod Papugami to kolej­na restau­ra­cja, na któ­rą namó­wił nas Pan Pasibrzuch. Dla mnie był to pierw­szy raz w tym miej­scu, ale Pani Łasuchowa bywa­ła tam lata temu i zachwa­la­ła to miej­sce. Pod Papugami ma już dłu­gi staż we Wrocławiu i z tego, co zdo­ła­łem prze­czy­tać, cał­kiem nie­złą opi­nię wśród miesz­kań­ców – tym wyż­szą poprzecz­kę posta­wi­łem tej restau­ra­cji. Czy uda­ło się ją prze­sko­czyć? O tym już za chwi­lę. Czytaj dalej

sombrero_01

We Wrocławiu nie ma zbyt duże­go wybo­ru restau­ra­cji z kuch­nią mek­sy­kań­ską. My mamy swój typ, jed­nak każ­dy nowy lokal wita­my z sze­ro­ko otwar­ty­mi ramio­na­mi i bie­gnie­my tam na mek­sy­kań­ską ucztę. Nie ina­czej było z Czerwonym Sombrero. Zupełnie prze­oczy­li­śmy to miej­sce na mapie Wrocławia, ale nie­daw­no to nad­ro­bi­li­śmy. Czerwone Sombrero mie­ści się w Galerii Handlowej Sky Tower, jed­nak wejść do nie­go moż­na tyl­ko z zewnątrz. Wystrój loka­lu nie­ste­ty nie przy­padł nam do gustu. Ściany pokry­te kolo­ro­wy­mi, pstro­ka­ty­mi malo­wi­dła­mi, ostre kolo­ry, całość spra­wia dość krzy­kli­we wra­że­nie. Całość wyglą­da tro­chę jak sala przed­szkol­na, z kolo­ro­wy­mi krze­seł­ka­mi i obraz­ka­mi na ścia­nach. Wybraliśmy jeden ze sto­li­ków przy oknie i zaj­rze­li­śmy do kar­ty. W ład­nie wyko­na­nym menu znaj­du­je się wie­le pozy­cji, więc nie mie­li­śmy pro­ble­mu z wybo­rem. Nie spo­dzie­wa­li­śmy się tyl­ko, że nie będzie to kuch­nia mek­sy­kań­ska, do jakiej jeste­śmy przy­zwy­cza­je­ni. Czytaj dalej