Powoli

6U9C0732-2

W jeden z waka­cyj­nych week­en­dów razem z Panią Łasuchową utknę­ły­śmy w cen­trum. Miałyśmy w pla­nach pole­ca­ną przez czy­tel­ni­ków Brylantową, ale nie­ste­ty nasz trans­port się wysy­pał, a wizja jecha­nia w ten upał auto­bu­sem sku­tecz­nie nas odstra­szy­ła. Marzyłyśmy tyl­ko o czymś lek­kim i chłod­nym w „spa­ce­ro­wej” odle­gło­ści. I wte­dy padło hasło: „Może Powoli?”. Czemu nie?
Tym spo­so­bem, tro­chę przy­pad­kiem tra­fi­ły­śmy na uli­cę Rydgiera, gdzie mie­ści się malut­ki loka­lik ser­wu­ją­cy współ­cze­sną wer­sję pol­skiej kuch­ni. Powoli znaj­du­je się w dobo­ro­wym towa­rzy­stwie: po dru­giej stro­nie uli­cy mie­ści się Bistro Narożnik, a w podwór­ku tuż obok „Znasz Ich Bistro” (do któ­re­go tak­że chce­my się wnet wybrać). Sama restau­ra­cja jest nie­po­zor­na, ale zaję­te sto­li­ki prze­ko­nu­ją, że war­to ją sprawdzić.

6U9C0726-2

Wystrój wnę­trza jest… pod­sta­wo­wy. No cóż, prak­tycz­nie w ogó­le go nie ma, wszyst­ko jest na wskroś funk­cjo­nal­ne. Nie jest to duża wada – jest czy­sto i este­tycz­nie, co odpo­wia­da cha­rak­te­ro­wi miej­sca (choć jako oso­ba lubią­ca ele­ganc­kie raj­sto­py musia­łam zwró­cić uwa­gę na sie­dze­nia ze sklej­ki – zacią­gnię­cia gwarantowane). 

6U9C0725-2

6U9C0727

Zaczęłyśmy stu­dio­wać menu wypi­sa­ne kre­dą nad barem (obo­wią­zu­je samo­ob­słu­ga). Menu zmie­nia się codzien­nie, więc jest krót­kie, ale myślę, że każ­dy znaj­dzie w nim coś dla sie­bie (do wybo­ru są dwie zupy oraz dania wege­ta­riań­skie i mię­sne, a tak­że cie­ka­wie skom­po­no­wa­ne tar­ty). Ze wzglę­du na tem­pe­ra­tu­rę zde­cy­do­wa­ły­śmy się na dwa chłod­ni­ki (8 PLN), ja wybra­łam tak­że pla­cusz­ki warzyw­ne z sosem papry­ko­wym (11 PLN) (mia­łam ocho­tę na pie­ro­gi z socze­wi­cą, nie­ste­ty koło 12.30 już nie były dostęp­ne), a Pani Łasuchowa zde­cy­do­wa­ła się na leczo z dynią i kaszą pęczak (15 PLN). Do tego dobra­ły­śmy napo­je – Dobry Materiał rabar­ba­ro­wy (8 PLN) oraz napój na bazie yer­by Mate-Mate (7 PLN).
Tutaj muszę pod­kre­śli wybit­nie domo­wy kli­mat Powoli. Począwszy od docie­ra­ją­cych z kuch­ni zapa­chów, poprzez dobie­ga­ją­ce stam­tąd śpie­wy (może przy lepie­niu dodat­ko­wych pie­ro­gów z socze­wi­cą?) na nie­co „wczo­raj­szym” wyglą­dzie przyj­mu­ją­cej zamó­wie­nia pani (nie wcią­ga­my pochop­nych wnio­sków – zosta­ły­śmy obsłu­żo­ne uprzej­mie, spraw­nie i przy­tom­nie, po pro­stu obie mia­ły­śmy wra­że­nie, że pani żyje jesz­cze wspo­mnie­nia­mi wczo­raj­szej imprezy ;)
Zajęłyśmy sto­lik przy oknie (z wido­kiem na Okno Życia w pro­wa­dzo­nym przez sio­stry szpi­ta­lu naprze­ciw­ko). Wbrew nazwie loka­lu dania zosta­ły poda­ne bar­dzo szybko. 

6U9C0703-2

Na pierw­szy ogień poszedł chłod­nik i nie owi­ja­jąc w baweł­nę: był to naj­lep­szy chłod­nik, jaki w życiu jadłam (a jestem fan­ką zup na zim­no). Lodowato zim­ny, o hip­no­ty­zu­ją­cym kolo­rze fuk­sji, dobrze dopra­wio­ny, aku­rat­nie kwa­śny i bar­dzo sycą­cy. Obie były­śmy nim po pro­stu zachwy­co­ne. Poważnie roz­wa­ża­łam zakup dru­giej porcji!

6U9C0719-2

Niestety, dru­gie danie bar­dzo mnie roz­cza­ro­wa­ło. Placuszki były rumia­ne i zwar­te, a poda­ny do nich sos kusił pięk­nym kolo­rem. Niestety, tego dnia w kuch­ni zabra­kło przy­praw. Placuszki były po pro­stu nija­kie, ani sło­ne, ani pikant­ne, nie wyczu­łam też żad­nych ziół. Sos papry­ko­wy nie ura­to­wał sytu­acji. Smakował oczy­wi­ście papry­ką, ale cho­ciaż odro­bi­na pie­przu i soli napraw­dę dobrze by mu zrobiła. 

6U9C0714-2

Nieco lepiej było z leczo Pani Łasuchowej – duże kawał­ki zło­ci­stej dyni nie­źle współ­gra­ły z papry­ko­wo – pomi­do­ro­wym sosem i inny­mi warzy­wa­mi. Kasza była dobrze ugo­to­wa­na (tak jak lubię – luź­ne, strze­la­ją­ce pod zęba­ki kulecz­ki, a nie zle­pio­ny gniot). Całość była po pro­stu ok. 

6U9C0701-2

Jeśli cho­dzi o napo­je, to dla mnie rabar­ba­ro­wy Dobry Materiał przy­wo­łał wspo­mnie­nia ser­wo­wa­ne­go w przed­szko­lu kisie­lu, a Mate-Mate moc­no mnie zasko­czy­ła. Lubię napo­je na bazie yer­by, choć samą yer­bę już nie­ko­niecz­nie (napo­je są chy­ba bar­dziej roz­wod­nio­ne, a smak nie aż tak inten­syw­ny). Mate-Mate ze wszyst­kich napo­jów naj­moc­niej przy­po­mi­na smak praw­dzi­wej „yer­ba­ty”. Jak wspo­mi­na­łam – mi to śred­nio paso­wa­ło, ale miło­śni­kom tego napo­ju – polecam.
Nasza wizy­ta w Powoli była dość krót­ka – wbrew nazwie to nie jest miej­sce na dłu­gie delek­to­wa­nie się posił­kiem. Z dru­giej stro­ny jedze­nie w 2 przy­pad­kach na 3 było bar­dzo smacz­ne, a to, że mimo nie­dzie­li w restau­ra­cji był duży ruch suge­ru­je, że nie­do­pra­wio­ne plac­ki to raczej wypa­dek przy pra­cy niż regu­ła. Składniki były dobrej jako­ści, wszyst­ko jest robio­ne od pod­staw na miej­scu, więc kuch­nia, tak jak atmos­fe­ra jest bar­dzo domowa.
Za sycą­cy, 2-danio­wy obiad z napo­ja­mi dla 2 osób zapła­ci­ły­śmy 57 PLN, co jest nie­złą ceną. Jest to zatem dobre miej­sce na szyb­ki i smacz­ny domo­wy obiad w dniu robo­czym lub pożyw­ny przy­sta­nek w trak­cie spa­ce­ru w dni wol­ne. Ustąpiłyśmy miej­sca kolej­nym głod­nym klien­tom i kon­ty­nu­owa­ły­śmy spa­cer w stro­nę legen­dar­nej Lodziarni Roma. Do Powoli pew­nie wró­ci­my (śle­dzę pro­fil face­bo­oko­wy Powoli czy­ha­jąc na chłod­nik) ale wła­śnie w cha­rak­te­rze przy­stan­ku pod­czas spa­ce­ru po Nadodrzu, a nie doce­lo­wej wyprawy.
A co Wy sądzi­cie o Powoli? Lubicie poza-domo­wą kuch­nię domo­wą? Macie ulu­bio­ne miej­sca z taką atmos­fe­rą i dania­mi? A może „kuch­nia pol­ska” koja­rzy się Wam tyl­ko ze stu­denc­ki­mi bara­mi i „Misiem”? Dajcie znać w komentarzach!

Powoli
ul. Rydygiera 25/27, Wrocław
http://www.facebook.com/sniadaniaiobiady

Nikt jeszcze nie skomentował, ale możesz być pierwszy.