The Winners Pub

Winners

O The Winners Pub sły­sze­li­śmy wie­le dobre­go od zna­jo­mych i w koń­cu nad­szedł ten dzień, że wybra­li­śmy się tam na obiad. Ten pub i restau­ra­cja w jed­nym sty­li­zo­wa­ny jest na ame­ry­kań­skie klu­by z lat 30, z tą odmia­ną, że na ścia­nach wiszą wiel­kie tele­wi­zo­ry, na któ­rych kibi­cie mogą oglą­dać trans­mi­sje róż­nych zawo­dów spor­to­wych. Sam wystrój nawią­zu­je do spor­to­we­go cha­rak­te­ru loka­lu, bo na ścia­nach moż­na zna­leźć foto­gra­fie spor­tow­ców. Menu w Winners obfi­tu­je w mię­sa, w więk­szo­ści w ste­ki woło­we i bur­ge­ry, ale wege­ta­ria­nie też się znaj­dą tu coś dla sie­bie. Pięknie zapro­jek­to­wa­ne menu na dużej bia­łej kar­cie szyb­ko pozwa­la się zapo­znać z ofer­tą loka­lu i już po chwi­li wie­my, co chce­my zamówić.

Winners_07

Pierwsza na stół tra­fi­ła lemo­nia­da (10 PLN) i to była praw­dzi­wa lemo­nia­da ze świe­żych owo­ców, bez dodat­ku syro­pu. Po pro­stu pysz­na i do tego jaka fotogeniczna ;)

Winners

Wybrana przez Panią Łasuchową fran­cu­ska zupa cebu­lo­wa z serem gruy­ere (13 PLN) też była jed­ną z lep­szych cebu­lo­wych we Wrocławiu, a pły­wa­ją­ce na niej grza­necz­ki, mimo że mikro­sko­pij­ne, sma­ko­wa­ły wyśmienicie. 

Winners_03

Na dania głów­ne przy­szło nam tro­chę pocze­kać, a nawet dłu­żej niż tro­chę. Dawno zapo­mnie­li­śmy już o zupie, lemo­nia­da koń­czy­ła się w szklan­kach, a brzu­chy znów zaczy­na­ły bur­czeć. Po kil­ku­dzie­się­ciu minu­tach kel­ner­ka prze­pro­si­ła nas za dłu­gi czas ocze­ki­wa­nia i oznaj­mi­ła, że mają dużo zamó­wień. Rozejrzeliśmy się po loka­lu – było w nim raczej pusto. Osoby przy sto­li­ku obok, któ­re przy­szły po nas już zaja­da­ły swo­je por­cje mięcha.
W koń­cu docze­ka­łem się moje­go Mignion ste­ak na car­pac­cio z cuki­nii z sosem pie­przo­wym (68 PLN). To był naj­lep­szy ste­ak, na jaki tra­fi­łem we wro­cław­skich restau­ra­cjach. Mięso deli­kat­ne, soczy­ste, śred­nio wysma­żo­ne, roz­pły­wa­ją­ce się w ustach. Do tego pie­czo­ne ziem­niacz­ki o ide­al­nej gru­bo­ści, szko­da tyl­ko, że było ich tak mało. 

Winners_04

Winners_05

Pani Łasuchowa tym razem nie mia­ła szczę­ścia. Nie zde­cy­do­wa­ła się na woło­wi­nę i bar­dzo tego potem żało­wa­ła. Wybrana przez nią polę­dwicz­ka a’la gor­gon­zo­la (22 PLN) nie­ste­ty nie powa­la­ła sma­kiem. Nieliczne kawał­ki polę­dwicz­ki wie­przo­wej zapie­ka­ne w sosie z serem gor­gon­zo­la z warzyw­nym rata­to­uile i gnoc­chi wyda­wa­ły się bar­dziej ape­tycz­ne kie­dy się o nich czy­ta­ło w kar­cie. Całość pły­wa­ła w dość rzad­kim sosie o lek­kim posam­ku gor­gon­zo­li, warzy­wa w posta­ci twar­da­wej papry­ki, sele­ra nacio­we­go i cuki­nii były dość mdłe, a czte­ry sztu­ki gnoc­chi szpi­na­ko­we­go były zbyt roz­go­to­wa­ne. Na wierz­chu dania leżał smęt­ny pla­ster pomi­do­ra bez smaku.

Winners_06

Obiad w Winners uwa­ża­my za uda­ny, choć ich kuch­nia jest bar­dzo nie­rów­na. Rację mie­li nasi zna­jo­mi, któ­rzy mówi­li nam, że do Winners to tyl­ko na woło­wi­nę. Minusem jest też dłu­gi czas ocze­ki­wa­nia na dania głów­ne. Aż boimy się pomy­śleć ile się tam cze­ka na jedze­nie przy peł­nym obło­że­niu loka­lu. Za całość zapła­ci­li­śmy 123 PLN.

The Winners Pub
ul. Włodkowica 5, Wrocław
http://www.thewinnerspub.pl/
http://www.facebook.com/TheWinnersPub

1 Comments: