Kilka dni temu otrzymaliśmy zaproszenie do skosztowania i ocenienia menu nowego foodtracka o wdzięcznej nazwie La Porchetta. Musicie wiedzieć, że gdy otrzymujemy zaproszenie na recenzję staramy się nie przyjmować darmowych poczęstunków – nie chcemy, aby obsłużono nas inaczej niż innych ze względu na recenzję, nie chcielibyśmy także czuć się zobowiązani do wdzięczności za bezpłatny posiłek. Zatem, choć często przyjmujemy zaproszenie, przychodzimy bez zapowiedzi i zamawiamy jak każdy klient, aby jak najobiektywniej ocenić restaurację.
La Porchetta, jak można się domyśleć, serwuje wieprzowinę w stylu włoskim. Odbywający się w Browarze Mieszczańskim festiwal Ulicożerców był świetną okazją by sprawdzić, czy La Porchetta nas zachwyci. Zjazdy foodtracków to świetny sposób na spędzenie czasu z przyjaciółmi, więc stawiliśmy się w pełnym składzie i zabraliśmy do towarzystwa dwójkę znajomych, aby przetestować jak najwięcej pozycji w menu. Foodtrack poznacie po uroczym, kremowym logo ze świnką. Menu jest krótkie, składa się z czterech pozycji, zatem udało się nam skosztować wszystkiego co oferuje La Porchetta.
Zamówiliśmy zatem: ja wybrałam kanapkę z pastą z pieczonego czosnku, brokułami i bazylią (16 PLN), Pan Łasuch zamówił kanapkę z jajkiem, serem mimolette, jalapenio, sosem majonezowym z chili i rukolą (17 PLN), Pani Łasuchowa i nasz znajomy zdecydowali się na kanapkę z karmelizowaną cebulką, ogórkiem kiszonym i sosem chrzanowym (16 PLN), a znajomej towarzyszącej Panowi Łasuchowi przypadła w udziale kanapka z pomidorkami cherry, oliwą czosnkową i rukolą (16 PLN). W La Porchettcie można się napić napojów Dobry Materiał, ale my wybraliśmy lemoniady z innego foodtracka.
Nie czekaliśmy długo, ma stoliku przy którym przysiedliśmy, jedna po drugiej pojawiały się kolejne kanapki, a właściwie ogromne ciabatty. Głównym bohaterem jest oczywiście pieczone mięso wieprzowe. Tutaj trzeba zauważyć, że wieprzowina to charakterystyczne, raczej tłuste mięso, które nie każdemu odpowiada. Pani Łasuchowa niespecjalnie ucieszyła się na widok wypchanej kawałkami wieprzowiny bułki, jest zwolenniczką chudszych, duszonych mięs (jej faworytem są szarpańce). Pozostałym osobom to nie przeszkadzało i wkrótce pałaszowaliśmy ciepłe, chrupiące ciabatty.
Moja kanapka była nade wszystko mocno czosnkowa i pikantna, co w sumie nieźle grało z miękkim, dobrze doprawionym mięsem. Brakowało mi jednak jakiegoś przełamania, kontrastu. Brokuły były ok, jednak zastanowiłabym się nad dodaniem czegoś kwaskowego i lekko orzeźwiającego, może pikli lub marynowanej papryki? No i trzeba pamiętać, że nie jest to odpowiednie danie na randkę – pasta z pieczonego czosnku jest bardzo aromatyczna (na kilka godzin zostałam honorowym pogromcą wampirów!)
Bardzo mi odpowiadał natomiast zestaw Pani Łasuchowej – słodkawa, karmelizowana cebulka i kwaskowy ogórek bardzo fajnie się uzupełniały, a dodatek chrzanu dodawał potrawie niezbędnej pikanterii.
Skoro o pikantnych smakach mowa – kanapka Pana Łasucha to danie dla odważnych – nie dość, że jalapenio, to jeszcze chili! Dla mnie to już trochę za dużo szczęścia, ale Pan Łasuch błyskawicznie pochłonął kanapkę. Trochę szkoda sera – w natłoku ostrych smaków jego dodatek był ledwo zauważalny.
Ostatnia kanapka – z pomidorkami i rukolą jest najklasyczniejszą kompozycją i najbezpieczniejszą w smaku. Oliwa czosnkowa jest lekko wyczuwalna, ale nie dominuje, a pomidorki dodają kanapce wilgotności i świeżości.
Jakie są nasze wrażenia? Chyba najlepiej podsumował to nasz kolega: „Dobre, ale szału nie ma”. Większość z nas zjadła swoje kanapki ze smakiem (choć, Pani Łasuchowa nie dała rady zjeść całej porcji). Czy La Porchetta nas zachwyciła? Nie – ale to nie znaczy, że nam nie smakowało :) Myślę, że wieprzowinę po prostu trzeba lubić – spotkany następnego dnia na Festiwalu kolega – zadeklarowany mięsożerca wygłosił na temat swojej kanapki krótki pean i przymierzał się do zakupu kolejnej, podczas gdy Pani Łasuchowa nie była zachwycona i raczej nie deklarowała powrotu.
Na pewno zaletą foodtracka są duże, obfite porcje dobrze doprawionego mięsa, ciepła, chrupiąca bułka i proste, ale trafne kompozycje smakowe – w sam raz na szybki, sycący posiłek (zdecydowanie polecam kanapkę z karmelizowaną cebulką). La Porchetta na co dzień stacjonuje przy placu Grunwaldzkim, w okolicy kampusu Politechniki i Uniwersytetów, Przyrodniczego i Medycznego – myślę, że rzesze wygłodzonych studentów bardzo szybko docenią aromatyczną wieprzowinę z La Porchetty, zwłaszcza że cena jest adekwatna do porcji.
Cieszy na pewno, że kulinarna mapa miasta się różnicuje – nowe foodtracki to już nie tylko nieśmiertelne burgery, ale coraz to nowe smaki i pomysły. Doceniamy też odwagę ekipy z La Porchetty i bardzo dziękujemy za zaproszenie :) Startujecie z dobrej pozycji, oby tak dalej!
Naszych Czytelników zachęcamy do samodzielnego ocenienia kanapek, a ułatwi Wam to mały prezent od La Porchetty dla naszych czytelników :) Odwiedźcie La Porchettę do końca października i przy zamówieniu (oczywiście w pełnej konspiracji!) szepnijcie hasło: „Jem Porchettę z Wrocław od kuchni”, a otrzymacie 15% rabatu na kanapki. Brzmi nieźle, prawda? Zatem degustujcie i koniecznie podzielcie się opinią o La Porchettcie w komentarzach!
La Porchetta
ul. Grunwaldzka 67, Wrocław
http://www.facebook.com/laporchettawro