ZENKA cafe

6U9C0653-2

Lipcowy week­end oka­zał się wyjąt­ko­wo upal­ny. Rozleniwieni pogo­dą posta­no­wi­li­śmy wybrać się na śnia­da­nie. Gdy padło sakra­men­tal­ne „no to gdzie tym razem?”. Pan Łasuch zapro­po­no­wał nowy lokal poza cen­trum – Zenka Cafe. Muszę przy­znać, że przy­kla­snę­łam pomy­sło­wi z entu­zja­zmem – Zenkę mija­łam od jakie­goś cza­su i byłam zain­try­go­wa­na, tym bar­dziej, że jest to knajp­ka – cór­ka lubia­nej przez nas Central Cafe.

Zenka leży raczej na ubo­czu, na rogu ulic Dubois i Kurkowej (na par­te­rze apar­ta­men­tow­ca Kurkowa 14), odwie­dzi­ny wyma­ga­ją 10 – 15 minu­to­we­go spa­ce­ru z cen­trum. Dotarcie tam spod Galerii Dominikańskiej zaję­ło nam nie­ca­łe 20 minut, co w sumie tyl­ko zaostrzy­ło nasze apetyty.

6U9C0695-2

6U9C0697-2

Zenka posia­da spo­ry ogró­dek z wido­kiem na rze­kę, my jed­nak wybra­li­śmy sto­lik w mile kli­ma­ty­zo­wa­nym wnę­trzu. Lokal jest nie­wiel­ki, ale urzą­dzo­ny ze sma­kiem. Nie ma tu rewo­lu­cji, ale każ­dy detal pasu­je i two­rzy przy­jem­ną, nie­zo­bo­wią­zu­ją­cą atmos­fe­rę. Wyjątkowo podo­ba­ła mi się cie­ka­wa okła­dzi­na wokół baru oraz duże dzba­ny z polny­mi kwia­ta­mi. Kuchnia jest prze­szklo­na, więc cie­kaw­scy mogą swo­bod­nie obser­wo­wać pro­ces powsta­wa­nia dań.

6U9C0693-2

6U9C0691-2

Przyglądając się nie­co cha­otycz­ne­mu menu od razu zauwa­ży­li­śmy rodo­wód Zenki. Tak jak w Central Cafe moż­na tu skosz­to­wać baj­gli z dodat­ka­mi, jajek na kil­ka spo­so­bów, owsia­nek, a tak­że sała­tek oraz pan­kej­ków. Dostępna jest rów­nież zupa dnia oraz fir­mo­we baj­gle z pastra­mi, a w tygo­dniu ser­wo­wa­ne są tak­że zesta­wy lun­cho­we. Do picia moż­na wybrać stan­dar­do­we napo­je cie­płe, alko­ho­le oraz lemo­nia­dy. Bardzo kuszą prze­pięk­ne słod­ko­ści w prze­szklo­nej lodówce.

6U9C0690-2

6U9C0688-2

Wybór zajął nam dobrą chwi­lę, tak­że dla­te­go, że menu jest dość nie­spój­ne, wysta­wio­ne w ram­kach na barze. To zde­cy­do­wa­nie detal, któ­ry wyma­ga dopra­co­wa­nia – infor­ma­cję o zupach i baj­glach z pastra­mi wypi­sa­ną na gablot­ce dostrze­gli­śmy dopie­ro na wyjściu!

Pan Łasuch jak na łasu­cha przy­sta­ło wybrał pan­kej­ki z syro­pem klo­no­wym oraz baj­gla z gor­gon­zo­lą, szpi­na­kiem i grusz­ką. Pani Łasuchowa zde­cy­do­wa­ła się na jaj­ka w koszul­kach z dodat­ka­mi, a ja wybra­łam sałat­kę z chip­sa­mi z szyn­ki parmeńskiej.

6U9C0664-2

Do picia zamó­wi­li­śmy dwie kawy lat­te (8 PLN) i jed­ną kawę na zim­no, z lodem (11 PLN) oraz lemo­nia­dę (9 PLN). Do kaw nie mamy uwag, były po pro­stu ok. Natomiast lemo­nia­da grusz­ko­wo – imbi­ro­wa moc­no roz­cza­ro­wa­ła. Gruszka jako owoc raczej mdły potrze­bu­je w napo­ju moc­ne­go, sma­ko­we­go pod­bi­cia. Mięta i imbir świet­nie się do tego nada­ją, ale chy­ba było ich za mało, aby speł­ni­ły swo­ją funk­cję. Niestety, lemo­nia­da była tak­że zde­cy­do­wa­nie za słod­ka. Pomysł faj­ny, ale wyko­na­nie kulało.

6U9C0655-2

6U9C0662-2

Zamówienie przy­ję­ła bar­dzo sym­pa­tycz­na, ale nie­co zagu­bio­na kel­ner­ka. Pojawiły się drob­ne zgrzy­ty – w kawiar­ni nie było moż­li­wo­ści zamó­wie­nia kawy z kru­szo­nym lodem (co mi nie prze­szka­dza­ło, ale Pani Łasuchowej trosz­kę tak), zabra­kło tak­że bana­nów (któ­re do pan­kej­ków wyma­rzył sobie Pan Łasuch).

6U9C0675-2

Potrawy poda­no dość szyb­ko, choć o jed­nej z kaw chy­ba zapo­mnia­no i musie­li­śmy się o nią upo­mi­nać. Na pierw­szy ogień poszły pan­kej­ki (17 PLN z jed­nym dodat­kiem, kolej­ne dodat­ki kosz­tu­ją 4 PLN). Nie owi­ja­jąc w baweł­nę – są super! 3 spo­re, aku­rat­nie puszy­ste i pach­ną­ce pla­cusz­ki sma­ko­wa­ły ide­al­nie – nie mia­ły cha­rak­te­ry­stycz­ne­go, „mydla­ne­go” posma­ku prosz­ku do pie­cze­nia, za to zachwy­ca­ły lek­kim aro­ma­tem wani­lii i wię­cej niż przy­zwo­itą por­cją syro­pu klo­no­we­go. Pankejkowy ideał :)

6U9C0682-2

6U9C0687-2

Ciut gorzej z baj­glem (13,5 PLN) – z jakie­goś powo­du wię­cej gor­gon­zo­li wylą­do­wa­ło w dziur­ce buł­ki niż na jej powierzch­ni. Zaskoczyła nas też ogrom­na ilość szpi­na­ku i śla­do­wa zawar­tość grusz­ki. Straszna szko­da, bo grusz­ka i gor­gon­zo­la to para ide­al­na – grusz­ko­wa sło­dycz tonu­je gorycz i sło­ność sera. Tutaj tro­chę tego zabrakło.

6U9C0678-2

6U9C0668-2

Moja sałat­ka wło­ska (18 PLN) wywo­ła­ła na począt­ku mie­sza­ne uczu­cia. Gdy dosta­łam w misecz­ce coś, co wyglą­da­ło jak dwa kawał­ki nie­po­kro­jo­nej sała­ty posy­pa­nej paska­mi szyn­ki byłam dość roz­cza­ro­wa­na. Szybko jed­nak oka­za­ło się, że nie ma powo­dów – pod sała­tą skry­wa­ła się cał­kiem satys­fak­cjo­nu­ją­ca ilość dobrze dobra­nych skład­ni­ków – szyn­ki par­meń­skiej, wiór­ków par­me­za­nu, pista­cji i nie­złe­go sosu vine­gret­te. Wbrew scep­tycz­nym spoj­rze­niom Łasuchów zja­dłam danie z dużą przy­jem­no­ścią i w żad­nym momen­cie nie chru­pa­łam suchej sała­ty. Tylko mała bułecz­ka poda­na do sałat­ki nie speł­nia­ła ocze­ki­wań – tro­chę gli­nia­sta, nie spra­wia­ła wra­że­nia świe­żej. Niemniej, byłam cał­kiem zado­wo­lo­na z posiłku.

6U9C0680-2

6U9C0679-2

Pani Łasuchowa posta­no­wi­ła wysta­wić lokal na pró­bę. Jajka moż­na zamó­wić na kil­ka spo­so­bów – jako omlet, jajecz­ni­cę, sadzo­ne lub w koszul­ce. Ten ostat­ni spo­sób jest naj­trud­niej­szy w przy­go­to­wa­niu i takie jaj­ka zamó­wi­ła Pani Łasuchowa. W zestaw z jaj­ka­mi (14 PLN) wcho­dzą 2 frank­fur­ter­ki lub 3 dodat­ki z listy – Pani Łasuchowa posta­no­wi­ła iść na całość i zamó­wi­ła frank­fur­ter­ki, a trzy dodat­ki (pomi­dor, ruco­la, moza­rel­la) dobra­ła osob­no (2 PLN/dodatek). Pani Łasuchowa pod­da­ła danie suro­wej oce­nie jajecz­ne­go eks­per­ta. Jajka zda­ły na 4-. Żółtko powin­no być płyn­ne, tutaj było nie­ste­ty czę­ścio­wo ścię­te. Frankfurterki były smacz­ne, ale nie­co za chłod­ne. Reszta dodat­ków była dobrej jako­ści, w aku­rat­nej ilo­ści, choć bułecz­ka była taka sama jak moja – nie­co gli­nia­sta i mało chrupiąca.

Obsługa była chy­ba trosz­kę zagu­bio­na (zapo­mnia­na kawa, raz czy dwa kel­ner­ka pode­szła do nas z daniem innych klien­tów), ale zde­cy­do­wa­nie nad­ra­bia­ła uśmie­chem, dobrym nasta­wie­niem i ogól­nym entu­zja­zmem. Jak widzi­cie mamy spo­ro uwag i ist­nie­je bar­dzo duże pole do popra­wek, a jed­nak… recen­zję piszę sie­dząc na tara­sie Zenki pod­czas kolej­nej wizy­ty i napraw­dę pole­cam to miej­sce. Dlaczego? Jedno sło­wo: ATMOSFERA.

Nie mia­łam oka­zji odwie­dzić Zenki w „godzi­nach robo­czych”, ale wcze­snym wie­czo­rem i w week­en­dy to miej­sce ma nie­spo­ty­ka­ną w knajp­kach w cen­trum bar­dzo spo­koj­ną, wręcz leni­wą atmos­fe­rę. Czas jak­by zwal­nia, zarów­no wnę­trze, jak i wycho­dzą­cy na rze­kę ogró­dek zachę­ca­ją do spo­koj­ne­go sącze­nia kawy i roz­ko­szo­wa­nia się sło­necz­nym popo­łu­dniem. I jako takie miej­sce na spo­koj­ne spo­tka­nie, leni­we śnia­da­nie czy nie­zo­bo­wią­zu­ją­ce, wie­czor­ne poga­du­chy przy winie pole­cam Zenkę. 

Za obfi­te śnia­da­nie dla 3 osób, kawy i lemo­nia­dę zapła­ci­li­śmy 104,5 PLN, co nie jest sumą małą, ale w oko­li­cach miej­skiej śred­niej. Ja na pew­no wró­cę jesz­cze nie raz do Zenki, choć­by po to, by spo­koj­nie pisać kolej­ne recenzje :)

Jestem bar­dzo cie­ka­wa, jak wy oce­nia­cie atmos­fe­rę Zenki? Zgadzacie się ze mną, czy wręcz prze­ciw­nie? Co jest według was waż­ne w two­rze­niu atmos­fe­ry miej­sca i co wpły­wa na kli­mat loka­lu? Napiszcie, co spra­wia, że lubi­cie wasze ulu­bio­ne miej­sców­ki? Dajcie znać w komentarzach :)

ZENKA cafe
ul. Stanisława Dubois 44, Wrocław
http://www.facebook.com/zenkacafe

1 Comments: