Lipcowy weekend okazał się wyjątkowo upalny. Rozleniwieni pogodą postanowiliśmy wybrać się na śniadanie. Gdy padło sakramentalne „no to gdzie tym razem?”. Pan Łasuch zaproponował nowy lokal poza centrum – Zenka Cafe. Muszę przyznać, że przyklasnęłam pomysłowi z entuzjazmem – Zenkę mijałam od jakiegoś czasu i byłam zaintrygowana, tym bardziej, że jest to knajpka – córka lubianej przez nas Central Cafe.
Zenka leży raczej na uboczu, na rogu ulic Dubois i Kurkowej (na parterze apartamentowca Kurkowa 14), odwiedziny wymagają 10 – 15 minutowego spaceru z centrum. Dotarcie tam spod Galerii Dominikańskiej zajęło nam niecałe 20 minut, co w sumie tylko zaostrzyło nasze apetyty.
Zenka posiada spory ogródek z widokiem na rzekę, my jednak wybraliśmy stolik w mile klimatyzowanym wnętrzu. Lokal jest niewielki, ale urządzony ze smakiem. Nie ma tu rewolucji, ale każdy detal pasuje i tworzy przyjemną, niezobowiązującą atmosferę. Wyjątkowo podobała mi się ciekawa okładzina wokół baru oraz duże dzbany z polnymi kwiatami. Kuchnia jest przeszklona, więc ciekawscy mogą swobodnie obserwować proces powstawania dań.
Przyglądając się nieco chaotycznemu menu od razu zauważyliśmy rodowód Zenki. Tak jak w Central Cafe można tu skosztować bajgli z dodatkami, jajek na kilka sposobów, owsianek, a także sałatek oraz pankejków. Dostępna jest również zupa dnia oraz firmowe bajgle z pastrami, a w tygodniu serwowane są także zestawy lunchowe. Do picia można wybrać standardowe napoje ciepłe, alkohole oraz lemoniady. Bardzo kuszą przepiękne słodkości w przeszklonej lodówce.
Wybór zajął nam dobrą chwilę, także dlatego, że menu jest dość niespójne, wystawione w ramkach na barze. To zdecydowanie detal, który wymaga dopracowania – informację o zupach i bajglach z pastrami wypisaną na gablotce dostrzegliśmy dopiero na wyjściu!
Pan Łasuch jak na łasucha przystało wybrał pankejki z syropem klonowym oraz bajgla z gorgonzolą, szpinakiem i gruszką. Pani Łasuchowa zdecydowała się na jajka w koszulkach z dodatkami, a ja wybrałam sałatkę z chipsami z szynki parmeńskiej.
Do picia zamówiliśmy dwie kawy latte (8 PLN) i jedną kawę na zimno, z lodem (11 PLN) oraz lemoniadę (9 PLN). Do kaw nie mamy uwag, były po prostu ok. Natomiast lemoniada gruszkowo – imbirowa mocno rozczarowała. Gruszka jako owoc raczej mdły potrzebuje w napoju mocnego, smakowego podbicia. Mięta i imbir świetnie się do tego nadają, ale chyba było ich za mało, aby spełniły swoją funkcję. Niestety, lemoniada była także zdecydowanie za słodka. Pomysł fajny, ale wykonanie kulało.
Zamówienie przyjęła bardzo sympatyczna, ale nieco zagubiona kelnerka. Pojawiły się drobne zgrzyty – w kawiarni nie było możliwości zamówienia kawy z kruszonym lodem (co mi nie przeszkadzało, ale Pani Łasuchowej troszkę tak), zabrakło także bananów (które do pankejków wymarzył sobie Pan Łasuch).
Potrawy podano dość szybko, choć o jednej z kaw chyba zapomniano i musieliśmy się o nią upominać. Na pierwszy ogień poszły pankejki (17 PLN z jednym dodatkiem, kolejne dodatki kosztują 4 PLN). Nie owijając w bawełnę – są super! 3 spore, akuratnie puszyste i pachnące placuszki smakowały idealnie – nie miały charakterystycznego, „mydlanego” posmaku proszku do pieczenia, za to zachwycały lekkim aromatem wanilii i więcej niż przyzwoitą porcją syropu klonowego. Pankejkowy ideał :)
Ciut gorzej z bajglem (13,5 PLN) – z jakiegoś powodu więcej gorgonzoli wylądowało w dziurce bułki niż na jej powierzchni. Zaskoczyła nas też ogromna ilość szpinaku i śladowa zawartość gruszki. Straszna szkoda, bo gruszka i gorgonzola to para idealna – gruszkowa słodycz tonuje gorycz i słoność sera. Tutaj trochę tego zabrakło.
Moja sałatka włoska (18 PLN) wywołała na początku mieszane uczucia. Gdy dostałam w miseczce coś, co wyglądało jak dwa kawałki niepokrojonej sałaty posypanej paskami szynki byłam dość rozczarowana. Szybko jednak okazało się, że nie ma powodów – pod sałatą skrywała się całkiem satysfakcjonująca ilość dobrze dobranych składników – szynki parmeńskiej, wiórków parmezanu, pistacji i niezłego sosu vinegrette. Wbrew sceptycznym spojrzeniom Łasuchów zjadłam danie z dużą przyjemnością i w żadnym momencie nie chrupałam suchej sałaty. Tylko mała bułeczka podana do sałatki nie spełniała oczekiwań – trochę gliniasta, nie sprawiała wrażenia świeżej. Niemniej, byłam całkiem zadowolona z posiłku.
Pani Łasuchowa postanowiła wystawić lokal na próbę. Jajka można zamówić na kilka sposobów – jako omlet, jajecznicę, sadzone lub w koszulce. Ten ostatni sposób jest najtrudniejszy w przygotowaniu i takie jajka zamówiła Pani Łasuchowa. W zestaw z jajkami (14 PLN) wchodzą 2 frankfurterki lub 3 dodatki z listy – Pani Łasuchowa postanowiła iść na całość i zamówiła frankfurterki, a trzy dodatki (pomidor, rucola, mozarella) dobrała osobno (2 PLN/dodatek). Pani Łasuchowa poddała danie surowej ocenie jajecznego eksperta. Jajka zdały na 4-. Żółtko powinno być płynne, tutaj było niestety częściowo ścięte. Frankfurterki były smaczne, ale nieco za chłodne. Reszta dodatków była dobrej jakości, w akuratnej ilości, choć bułeczka była taka sama jak moja – nieco gliniasta i mało chrupiąca.
Obsługa była chyba troszkę zagubiona (zapomniana kawa, raz czy dwa kelnerka podeszła do nas z daniem innych klientów), ale zdecydowanie nadrabiała uśmiechem, dobrym nastawieniem i ogólnym entuzjazmem. Jak widzicie mamy sporo uwag i istnieje bardzo duże pole do poprawek, a jednak… recenzję piszę siedząc na tarasie Zenki podczas kolejnej wizyty i naprawdę polecam to miejsce. Dlaczego? Jedno słowo: ATMOSFERA.
Nie miałam okazji odwiedzić Zenki w „godzinach roboczych”, ale wczesnym wieczorem i w weekendy to miejsce ma niespotykaną w knajpkach w centrum bardzo spokojną, wręcz leniwą atmosferę. Czas jakby zwalnia, zarówno wnętrze, jak i wychodzący na rzekę ogródek zachęcają do spokojnego sączenia kawy i rozkoszowania się słonecznym popołudniem. I jako takie miejsce na spokojne spotkanie, leniwe śniadanie czy niezobowiązujące, wieczorne pogaduchy przy winie polecam Zenkę.
Za obfite śniadanie dla 3 osób, kawy i lemoniadę zapłaciliśmy 104,5 PLN, co nie jest sumą małą, ale w okolicach miejskiej średniej. Ja na pewno wrócę jeszcze nie raz do Zenki, choćby po to, by spokojnie pisać kolejne recenzje :)
Jestem bardzo ciekawa, jak wy oceniacie atmosferę Zenki? Zgadzacie się ze mną, czy wręcz przeciwnie? Co jest według was ważne w tworzeniu atmosfery miejsca i co wpływa na klimat lokalu? Napiszcie, co sprawia, że lubicie wasze ulubione miejscówki? Dajcie znać w komentarzach :)
ZENKA cafe
ul. Stanisława Dubois 44, Wrocław
http://www.facebook.com/zenkacafe