KRVN jest ostatnio bardzo modnym miejscem. Byliśmy w nim nie raz i choć jedzenie tam podawane nam smakowało, to nie byliśmy nim jakoś specjalnie zauroczeni, ale miało się to zmienić. Ciepły, letni wieczór, burczenie w brzuchu i wolne miejsce parkingowe przy fosie skierowały nasze kroki do tego właśnie lokalu. Wszystkie miejsca w ogródku były już zajęte, więc usiedliśmy wewnątrz, gdzie o dziwo nie było ludzi. W Karavanie obowiązuje samoobsługa, więc od razu wzięliśmy z baru karty. Zamówienie składa się tam przy barze, jednak dania są już przynoszone do stolika przez obsługę, dość szybko od zamówienia.
Pierwsze na stoliku pojawiły się napoje. Skusiliśmy się na znane nam już wcześniej bezalkoholowe drinki. Ja zamówiłem Soft 1 (7 PLN) składający się z grenadyny, soku jabłkowego i wody gazowanej, a Pani Łasuchowa wybrała Soft 4 (10 PLN) składający się z mixu świeżych owoców, lodu, grenadyny, soku ananasowego i żurawinowego, jej napój był zdecydowanie smaczniejszy. Karavan ma wielkiego plusa za robienie napojów opartych na naturalnych składnikach.
Pani Łasuchowa tym razem sama nie wiedziała na co ma ochotę, więc zamówiła „towarzyską deskę smaków” zawierającą 7 oryginalnych smaków Karavanu (21 PLN), jak określono to w menu. Na desce znalazły się: pesto domowe, ser kozi, pasta z gorgonzoli, grillowana cukinia w oliwie z czosnkiem, marynowana kalarepka, pasta z suszonych pomidorów, rostbef oraz koszyczek (a nawet dwa) świeżego pieczywa. Był to strzał w dziesiątkę. Pieczywo faktycznie było bardzo świeże, mimo dość późnej godziny. Pozostałe dodatki także przypadły nam do gustu, choć Pani Łasuchowa trochę kręciła nosem na kalarepkę i podaną do niej nadmierną ilość tartego imbiru, ale mi to smakowało. Najbardziej do gustu przypadła mi pasta z suszonych pomidorów, a Pani Łasuchowa zachwycała się grillowaną cukinią i podaną do niej oliwą. Rostbef też był bardzo smaczny, odpowiednio wypieczony, tylko trochę mało go było. Danie niby mało wymyślne, składające się z prostych smaków, ale wszystko pięknie podane i idealnie się ze sobą komponujące. Wielkość dania miło zaskakuje, dwie osoby spokojnie się nim najedzą.
W międzyczasie podano moje zamówienie. Nie miałem żadnych dylematów w czasie przeglądania menu – przyszedłem do Karavanu na burgera. Wybrałem „Burgera z kozim serem” (21 PLN) i sałatkę Coleslaw (4 PLN). Burger zawierał w sobie 200g wołowiny, kozi ser, rukolę, płatki marchewki, czerwoną cebulę zakrapianą oliwą i octem balsamicznym, awokado, zielony ogórek i majonez bazyliowy. Musze przyznać, że mięso było bardzo dobrze przyprawione, ale niestety jak dla mnie za bardzo wypieczone. Przy reszcie suchych dodatków i dość skąpej ilości majonezu, cały burger wydawał się za bardzo wysuszony i skonsumowanie go wymagało popijania. Bułka nie była typową bułką burgerową, wydawało mi się, że to bułka maślana. Za to coleslaw to mistrzostwo, z miejsca podbił moje serce, inne wrocławskie coleslawy mogą się przy nim schować. Wyczuwalny był w nim posmak majonezu i może nie jest to zbyt dietetyczne, ale za to pyszne.
Karavan posiada w menu jeszcze wiele innych dań jak kanapki, czy dania obiadowe, można wybierać także wśród alkoholi.
Kolacja w Karavanie kosztowała nas 63 PLN, były to dobrze wydane pieniądze. Burger mnie nie urzekł, ale coleslawa będę brał do wszystkiego ;)
KRVN
ul. Św. Antoniego 40/1, Wrocław
http://krvn.pl/
http://www.facebook.com/karavan.wroclaw