O dinette mówiło nam już kilka osób i zawsze były to pozytywne opinie, w związku z czym na sobotni obiad postanowiliśmy udać się właśnie tam. Klucząc po szarych korytarzach Galerii Handlowej Sky Tower odnaleźliśmy w końcu bistro, którego niewielkie rozmiary trochę nas zaskoczyły. Podobnie zresztą jak decyzja, aby tego rodzaju lokal otworzyć w galerii handlowej.
W dinette panuje jednak tak swobodna i przyjemna atmosfera, że wnet zapomnieliśmy o minusach lokalizacji i zasiedliśmy przy wielkim drewnianym stole. Bardzo lubimy siadać właśnie przy takich stołach i jeśli tylko znajdujemy je w odwiedzanych przez nas lokalach to wybór pada zawsze na nie.
Po zajęciu miejsc zaczęliśmy z wielką uwagą czytać menu. W międzyczasie kelnerka zaproponowała nam do picia przygotowywaną na miejscu lemoniadę, na którą wszyscy się zdecydowaliśmy (5 PLN). Lemoniada była smaczna i rzeczywiście robiona na naszych oczach.
Jako że byłem najmniej głodny z całego towarzystwa, zdecydowałem się na chłodnik z pieczonego buraka z jabłkiem, karmelizowanymi orzechami laskowymi i świeżym tymiankiem (8 PLN). Przyznam, że był to najlepszy chłodnik jaki do tej pory jadłem, a jego konsystencja była wręcz aksamitna. Mój zachwyt spowodował, że zarówno Pani Łasuchowa jak i Pan Łasuch skosztowali zupy i potwierdzili, że im też bardzo smakuje.
Pan Łasuch skusił się na karczek wieprzowy w ziołach, z cebulką balsamiczną, ziemniakami, ciecierzycą, burakiem i roszponką (29 PLN). Jak się potem okazało, był on z nas wszystkich najbardziej zadowolony z wyboru dania, ponieważ zjadł je w całości i ze smakiem. W trakcie swojego posiłku cały czas powtarzał, że mięso jest przepyszne. Nie bardzo mu się dziwiliśmy, gdyż po spróbowaniu karczku zgodnie uznaliśmy, że jest on wyśmienity.
Mimo początkowych oporów przed zamówieniem dania głównego poddałem się kusząco brzmiącej nazwie: szafranowe risotto z grillowanymi krewetkami. Oprócz tego, na talerzu znalazł się jeszcze seler naciowy, zielony groszek i pomidor koktajlowy (26 PLN). Przyznam, że ze wszystkich zamówionych potraw moja wyglądała najmniej atrakcyjnie. Nie wiem też czy to za sprawą małego głodu czy innych czynników, ale nie byłem w stanie zjeść całego risotto. Jak dla mnie porcja była zdecydowania za duża, a smak zbyt jednolity na tak dużą ilość ryżu i w połowie miałem już dość.
Pani Łasuchowa zamówiła natomiast makaron linguine w serowym sosie, z cytryną, orzeszkami piniowymi, anchois i natką pietruszki (23 PLN). Samo danie prezentowało się znakomicie. Było ono jednak bardzo sycące i przez hojną ilość anchois odrobinę za słone dla Pani Łasuchowej. Również Pani Łasuchowa nie była w stanie zjeść sama całego swojego dania, więc po prostu wymieniliśmy się talerzami i był to bardzo dobry pomysł. Nowe smaki spowodowały bowiem, że z chęcią dokończyliśmy posiłek.
Na sam koniec stanęliśmy przed nie lada problemem. Byliśmy już bardzo najedzeni, ale opisy deserów brzmiały tak kusząco, że uznaliśmy, iż musimy któregoś spróbować. Do wyboru mieliśmy eton mess czyli deser składający się z bezy, musu owocowego, limonki, bitej śmietany i karmelizowanych orzechów ziemnych (13 PLN) albo lody bazyliowe z marynowanymi w occie balsamicznym truskawkami, pianką z białej czekolady podane z kukurydzianym ciasteczkiem (13 PLN). Ostatecznie Pan Łasuch powiedział, że ma jeszcze miejsce i ochotę na lody bazyliowe, co zarówno mnie jak i Panią Łasuchową bardzo ucieszyło i od razu zadeklarowaliśmy, że trochę mu pomożemy. Deser okazał się bardzo dobry, żałowaliśmy jednak, że była tam tylko jedna gałka lodów bazyliowych. Stwierdziliśmy nawet, że moglibyśmy spokojnie przehandlować truskawki w occie za dodatkową gałkę lodów.
Za bardzo syty posiłek dla trzech osób składający się z przystawki, trzech dań głównych, deseru i trzech szklanek lemoniady zapłaciliśmy 114 PLN. W naszych oczach zarówno atmosfera lokalu, jakość składników oraz sposób ich przyrządzenia czyni to miejsce jak najbardziej godnym polecenia.
Dinette
Sky Tower / Galeria Handlowa
ul. Powstańców Śląskich 95, Wrocław
http://dinette.pl/
http://www.facebook.com/bistrodinette