Ostatnio o Bernardzie słychać wszędzie, a co się z tym wiąże, trudno jest dostać tam stolik bez wcześniejszej rezerwacji. Od jakiegoś czasu krążyliśmy wokół tego lokalu, zaglądaliśmy do środka i wypatrywaliśmy wolnych stolików. W końcu udało się upolować miejsce na pietrze. Wiele dobrego słyszeliśmy o tym miejscu i mieliśmy nadzieję, że się nie rozczarujemy. Kelner dość szybko podał nam menu. Karta dań w Bernardzie jest dość krótka, ale chyba każdy znajdzie w niej coś dla siebie.
Tradycyjnie zamówienie rozpoczęliśmy od napojów. Pan Łasuch zamówił lemoniadę klasyczną (11 PLN), ja skusiłam się na Virgin Mojito (12 PLN), a znajomy, który nam tego dnia towarzyszył, wybrał lemoniadę grejpfrutową (11 PLN). Lemoniady były bardzo smaczne i dość naturalne w smaku, nie zostały też zabarwione żadnymi chemicznymi dodatkami (jak to ostatnio się zdarzało w różnych lokalach).
Po niedługim czasie na stole pojawiły się zamówione przez nas dania. Nasz znajomy wybrał gulasz wołowy duszony w piwie Bernard, podany z knedlikiem drożdżowym (33 PLN). Trochę bezczelnie dobrałam się do jego potrawy i spróbowałam. Gulasz był wyśmienity, z lekkim posmakiem piwa i rozpływającym się w ustach mięsem. Znajomemu również smakował.
Ja z kolei kiedy tylko zapoznałam się z kartą, wiedziałam, że zamówię królika. Już od dawna królik chodził (a nawet kicał) mi po głowie, więc nie miałam innego wyjścia. Mój królik był duszony w śmietanie, podany z modrą kapustą (czy pisałam już, że uwielbiam kapustę pod każdą postacią?) oraz pieczonym knedlikiem drożdżowym (51 PLN). Danie, które otrzymałam było doskonałe. Miękkie mięsko, kapusta palce lizać, a pieczony knedlik bije na głowę zwykłego knedlika. Danie jak najbardziej warte swojej niemałej ceny.
Pan Łasuch długo zastanawiał się nad tym, co wybrać. Kusiło go kilka pozycji z karty, ale ostatecznie zdecydował się na roladkę z indyka nadziewaną szparagami, podaną z puree buraczano – wiśniowym, warzywami duszonymi w Martini oraz kluseczkami i kozim serem (36 PLN). Przyznam szczerze, że tylko podkradłam z jego talerza groszek cukrowy, ale Pan Łasuch był zachwycony całością dania. Twierdził, że indyk nie był za suchy, w smaku bardzo aromatyczny, a warzywa idealnie dopełniały smak dania.
Niestety nie mieliśmy możliwości spróbowania słynnego piwa Bernard, ale nic straconego, bo na pewno jeszcze nie raz tam wrócimy.
Za bardzo syty i naprawdę doskonały obiad dla trzech osób zapłaciliśmy 154 PLN.
Bernard – Piwiarnia i Restauracja
Rynek 35, Wrocław
http://www.bernard.wroclaw.pl/
http://www.facebook.com/pages/BERNARD/247172495065