Godziny popołudniowego szczytu nie należą do moich ulubionych wrocławskich „atrakcji”. Jak jednak później się okazało – nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Jadąc w żółwim tempie ulicą Kazimierza Wielkiego, siłą rzeczy zmuszony byłem podziwiać mijane budynki. Moją uwagę przykuł bardzo ładnie wyglądający front restauracji Brasserie 27, mieszczącej się w budynku hotelu Europeum. Pomyślałem, że to może być kolejne warte odwiedzenia miejsce. Następnego dnia przedstawiłem swój pomysł Państwu Łasuchom, którzy również uwzględniali ten lokal w swoich planach. Zgodnie zatem ustaliśmy, że sobotni późny obiad zjemy właśnie tam.
Wnętrze Brasserie 27 jest bardzo eleganckie, oszczędne w dekoracje i przede wszystkim bardzo gustowne. Każdy kto będzie w tym lokalu, powinien również zwrócić uwagę na wielkie ścienne zdobienie wykonane z pociętych na okręgi różnokolorowych butelek po winie.
Z uwagi na dość wczesną porę jak na sobotnie wyjście do restauracji, byliśmy jedynymi gośćmi. Zaraz po wejściu do lokalu kelnerka zaprowadziła nas do wybranego przez nas stolika i przyniosła karty. Pan Łasuch i ja zamówiliśmy do picia po szklance świeżo wyciskanych soków: jabłkowo-pomarańczowy i pomarańczowo-grejpfrutowy (10 PLN każdy). Spragniona Pani Łasuchowa zamówiła duży sok pomarańczowy (18 PLN).
Na przystawkę Państwo Łasuchowie zamówili dwie zupy. Pierwsza – cebulowa z parmezanem podanym na grzance prezentowała się znakomicie i smakowała całkiem dobrze (18 PLN).
Zdecydowanie lepsza była jednak zamówiona przez Panią Łasuchową rustykalna zupa pomidorowa ze świeżymi pomidorami i czosnkiem oraz z bruschettą z domowym pesto i serem mozzarella (19 PLN). Wypełniony po brzegi talerz był pełen smaków i aromatów. Na moje szczęście zupa była tak sycąca, że Pani Łasuchowa oddała mi prawie połowę swej porcji.
Bardzo miłym zaskoczeniem był fakt, iż Brasserie 27 oprócz standardowego menu, ma również kartę sezonową, z której można wybrać zupy, dania główne oraz desery. Aktualnie w tej ofercie królują dynie. Z uwagi na to, że jestem wielkim zwolennikiem sezonowych potraw, mój wybór padł na bardzo smaczny grillowany filet z kurczaka faszerowany grzybami i szalotką (34 PLN). Mięso zostało podane na dość pikantnym puree dyniowym, a obok niego znalazłby się jeszcze karmelizowane warzywa i pieczone ziemniaki.
Pani Łasuchowa również zdecydowała się na dyniowe menu i zamówiła pieczoną polędwiczkę wieprzową z pieczoną dynią, a wszystko to skropione sosem śliwkowo-winnym i podane z pieczonymi ziemniaczkami (32 PLN). Danie było smaczne, ale polędwiczka mogłaby być nieco delikatniejsza i bardziej miękka.
Wybór Pana Łasucha padł na polędwiczki wieprzowe podane z borowikowym risotto (39 PLN). Zgodnie uznaliśmy, że to danie główne było najsmaczniejsze tego wieczoru. Przy czym i w tym przypadku mięso – zdaniem Pani Łasuchowej – mogłoby być trochę bardziej miękkie.
Kiedy już myśleliśmy, że najedliśmy się do syta, kelnerka zapytała czy mamy ochotę na deser. W pierwszej chwili stwierdziliśmy, że nie damy rady zjeść niczego więcej. Spojrzeliśmy jednak jeszcze raz w kartę i po krótkiej chwili zmieniliśmy zdanie. Naszą uwagę przykuł bowiem suflet czekoladowy z nadzieniem z ciemnej belgijskiej czekolady i lodami waniliowymi (24 PLN). Po kilku minutach niecierpliwego oczekiwania byliśmy wniebowzięci. Suflet był idealny, upieczony po bokach, a w środku gorący i płynny. Początkowo spróbowałem samej czekolady i uznałem, że deser jest za mało słodki, ale w połączeniu z lodami waniliowymi okazał się fantastyczny. Podobnego zdania była Pani i Pan Łasuch.
Za dwie zupy, trzy dania główne, deser, dwa świeżo wyciskane małe soki i jeden duży zapłaciliśmy 204 PLN. Za tę cenę otrzymaliśmy bardzo dobre, ładnie podane i ciekawe dania. Brasserie 27 można śmiało polecić na uroczystą lub romantyczną kolację, gdy zależy nam, aby wywrzeć dobre wrażenie na drugiej osobie i w spokojnym oraz eleganckim miejscu zjeść coś smacznego.
Brasserie 27
ul. Kazimierza Wielkiego 27A, Wrocław
http://www.brasserie27.com/
http://www.facebook.com/Brasserie27