Jeśli na kolację idzie z nami Pan Pasibrzuch, to możemy spodziewać się, że na stole wyląduje jakieś nietypowe, kontrowersyjne danie. Nie inaczej było i tym razem, choć menu w lokalu, do którego się wybraliśmy wyglądało z pozoru całkiem niewinnie. Pan Pasibrzuch dopatrzył się w nim jednak rzeczy niezwykłych i oczywiście je zamówił! Ten lokal, to restauracja Butchery & Grill, która już od jakiegoś czasu kusiła nas swoim rewelacyjnym wystrojem. Do tej pory zaglądaliśmy tam tylko przez szybkę, jednak nadszedł wieczór, w którym zasiedliśmy przy jednym ze stolików z obrusem w kratę. Prosty, elegancki, ale jednocześnie przytulny wystrój lokalu – na ścianach cegła pomalowana na biało, drewniane stoły i krzesła, na stołach lampki do wina i do tego otwarta kuchnia sprawiają, że wzmaga się apetyt.
Menu nie jest zbyt obszerne, jednak każde z nam znalazło w niej coś dla siebie.
Na początek zamówiliśmy napoje. Ja zdecydowałam się na Cydr (13 PLN), który okazał się tak pyszny, że nie skończyło się na jednej butelce.
Pan Łasuch, znów jako kierowca, musiał zadowolić się sokiem pomarańczowym (7 PLN), za to Pan Pasibrzuch mógł wypić za dwóch w towarzystwie piwa Żywiec (10 PLN za 0,5l)
Miłym zaskoczeniem była dla nas kompetencja kelnera, który był świetnie obeznany z kartą, rzeczowo doradzał i nawet wdał się z nami w pogawędkę na temat jednej z zamówionych przystawek. Wielki plus dla Buchery & Grill za obsługę. W oczekiwaniu na zamówione przez nas dania, dostaliśmy po grzaneczce z mięchem i ogórkiem. Fajnie zaostrzyło nam to apetyt.
Pan Pasibrzuch na początek zamówił pieczony szpik kostny (24 PLN) z pieczarkami, pietruszką i grzankami. Szczerze mówiąc, obawialiśmy się nieco tego dania, jednak jak się okazało niepotrzebnie. Na talerzu wyglądało to bardzo estetycznie (a nasze obawy dotyczyły głównie wyglądu i sposobu podania potrawy), co do smaku zaś zdania mamy podzielone. Pan Pasibrzuch z apetytem pochłonął całą porcję i nie miał co do dania zastrzeżeń. Pan Łasuch również nie narzekał. Ja z kolei, jako istota kulinarnie wybredna, stwierdziłam, że danie to jest zdecydowanie za tłuste i trudno było mi przełknąć galaretowatą masę. Ale jak nam powiedział kelner – ze szpikiem kostnym jest jak z owocami morza – albo się go pokocha, albo znienawidzi. Podobno Butchery & Grill ma stałych smakoszy tego specjału. Ja z pewnością nie dołączę do tego grona.
Pan Łasuch zdecydował się na zupę cebulową z grzanką serową (16 PLN), która była całkiem niezła, dobrze doprawiona i treściwa. Ja miałam ochotę na zupę chilli, ale niestety nie była już tego dnia dostępna.
Wobec faktu pozostania jako jedyna bez przystawki, nie poskąpiłam sobie dania głównego. Zdecydowałam się na Beef burger classic (28 PLN), który w zestawie jest podawany z domowymi frytkami. Sama bułka jest dość przeciętna, dodatki też nie wybijają się poza standardowe (sałata, ser, pomidor, cebula, ogórek), jednak mięso w nim jest znakomite. Wołowina świetnie przyprawiona, świeża i naprawdę smaczna. Na głowę bije mięso z innych wrocławskich burgerowni. Szkoda tylko, że szef kuchni nie postawił na bardziej wymyślne dodatki, wtedy byłabym wniebowzięta i wróciłabym po więcej. Jednak dla miłośników klasyki będzie to burgerowy numer jeden we Wrocławiu. Butchery & Grill ma w menu niestety tylko trzy rodzaje burgerów i tylko jeden z nich jest z wołowiną. Pozostałe to burger z kurczakiem i z łososiem.
Do burgera zamówiłam sałatkę farmerską (12 PLN) z fasolą Jaś, cukinią, pomidorkami cherry, ziemniakami i ziołami, która w smaku była bardzo poprawna, jednak w domu przyrządzam zdecydowanie lepszą.
Czas na mięcho! Pan Łasuch wybrał New York stek z polskiej wołowiny (55 PLN za 275 g mięcha) z grubo krojonymi frytkami (9 PLN) i grillowanymi warzywami (9 PLN). Do tego sos pieprzowy (3 PLN). Mięso było tak jak chciał średnio wysmażone, dobrze doprawione, jednak jak dla Pana Łasucha nieco zbyt gumowate. Jak oznajmił, woli on steki nieco bardziej wysmażone i pewnie tylko dlatego nie podszedł mu ten, który otrzymał. Nie miał zastrzeżeń co do jego jakości i świeżości oraz smaku. Za to bardzo smakowały mu frytki, które były jak domowe oraz chrupkie grillowane warzywa.
Pan Pasibrzuch dostał lepszy kawałek mięcha – Rib Eye stek z polskiej wołowiny (55 PLN za 275 g mięcha), również z grubo krojonymi frytkami (9 PLN) i grillowanymi warzywami (9 PLN) i dla odmiany z sosem sycylijskim (3 PLN). Stek średnio wysmażony, w tym przypadku był idealny i rozpływał się w ustach. Sos sycylijski za to znacznie gorszy od pieprzowego.
Za bardzo mięsna kolacje zapłaciliśmy 288 PLN i były to dobrze wydane pieniądze. Butchery & Grill postawił na świeże mięso i to był strzał w dziesiątkę. Jeśli będziemy mieli ochotę na steka, to wybierzemy się właśnie tam. Poza tym cały czas jesteśmy pod wrażeniem wystroju lokalu, co naszym zdaniem bardzo mocno wpływa na odbiór serwowanych dań.
Butchery & Grill
Sukiennice 6, Wrocław
http://www.butcheryandgrill.pl/
http://www.facebook.com/pages/Butchery-Grill/545906328778372