We Wrocławiu nie ma zbyt dużego wyboru restauracji z kuchnią meksykańską. My mamy swój typ, jednak każdy nowy lokal witamy z szeroko otwartymi ramionami i biegniemy tam na meksykańską ucztę. Nie inaczej było z Czerwonym Sombrero. Zupełnie przeoczyliśmy to miejsce na mapie Wrocławia, ale niedawno to nadrobiliśmy. Czerwone Sombrero mieści się w Galerii Handlowej Sky Tower, jednak wejść do niego można tylko z zewnątrz. Wystrój lokalu niestety nie przypadł nam do gustu. Ściany pokryte kolorowymi, pstrokatymi malowidłami, ostre kolory, całość sprawia dość krzykliwe wrażenie. Całość wygląda trochę jak sala przedszkolna, z kolorowymi krzesełkami i obrazkami na ścianach. Wybraliśmy jeden ze stolików przy oknie i zajrzeliśmy do karty. W ładnie wykonanym menu znajduje się wiele pozycji, więc nie mieliśmy problemu z wyborem. Nie spodziewaliśmy się tylko, że nie będzie to kuchnia meksykańska, do jakiej jesteśmy przyzwyczajeni.
Na początek zamówiliśmy bezalkoholowe drinki zachwalane przez kelnerkę. Ja wybrałam Virgin Mohito (12 PLN), które nie zawierało w sobie sztucznych syropów i to je uratowało, jednak Pan Łasuch nie trafił już tak dobrze. Dał się namówić na autorskiego drinka kelnerki (12 PLN) i dostał napój w morskim kolorze, barwiony sztucznym syropem, z kawałkami mięty w środku. Drinka wypił, ale nie był nim specjalnie zachwycony.
Po dłuższej chwili oczekiwania, na stół trafiło zamówione przeze mnie danie – Enchiladas chilli con carne (24,90 PLN) czyli trzy tortille kukurydziane faszerowane chilli con carne, zapiekane z ostrym sosem i serem, serwowane na gorącej patelni z sałatką. W karcie oznaczone było jako danie ostre, jednak ostrości w nim nie wyczułam. Według kucharza w Czerwonym Sombrero chilli con carne składa się tylko z ledwo przyprawionego mięsa z odrobiną sosu pomidorowego, bez żadnych warzyw, dodatków, jedynie z zapieczonym na wierzchu serem. Danie było sycące, jednak wyjątkowo mdłe, do tego sałatka składająca się z kilku listków sałaty z dressingiem. Nie tego się spodziewałam.
Pan Łasuch trafił niewiele lepiej. Jego Echiladas de cerdo (23,90 PLN), czyli trzy tortille kukurydziane faszerowane grillowana polędwiczką, papryką i czerwoną cebulą, zapiekane z salsą ranchera i serem, serwowane na gorącej patelni z sałatką również nie miały wyraźnego smaku (a miały być ostre!). Do tego Pan Łasuch przeżył rozczarowanie już na etapie zamawiania, gdyż chciał aby każda z tortilli była nadziewana czymś innym (w karcie był spory wybór), ale usłyszał od zdziwionej kelnerki, że u nich w lokalu nie jest to możliwe. Cóż, następnym razem wrócimy do restauracji, która nie ma z tym problemów.
Na pocieszenie zamówił więc dodatkową tortillę (2,50 PLN) i to było gwoździem do trumny, gdyż dodatkowa tortilla w rozumieniu tej restauracji, to sucha tortilla w osobnym koszyczku. Ta sucha tortilla pokazała nam jednak, że w tym lokalu raczej nie smaży się tortilli od podstaw – konsystencja, smak i zapach podanego nam placka były identyczne jak tych gotowych kupowanych w sklepach.
Sałatka podana do dania była taka sama jak moja – czyli kilka listków sałaty z dressingiem.
Początkowo planowaliśmy jeszcze zjedzenie deseru, jednak dania były tak sycące, że odpuściliśmy. Za całość zapłaciliśmy 75,30 PLN. Po przetestowaniu Czerwonego Sombrero raczej tam nie wrócimy, dobrze znane nam restauracje meksykańskie w okolicach Rynku są bliższe naszym kubkom smakowym.
Czerwone Sombrero
ul. Powstańców Śląskich 95, Wrocław
http://www.czerwone-sombrero.pl/
http://www.facebook.com/restauracjameksykanska