Ciepły sobotni wieczór spowodował, że tym razem mieliśmy ochotę na kuchnię śródziemnomorską. Udaliśmy się więc do otwartej kilka tygodni temu greckiej restauracji Wines & Olives. Obsługa lokalu była bardzo miła i sprawna. Kelner wyjaśnił nam, że przeszedł również kurs sommelierski, więc profesjonalnie doradził mi jakie wino wybrać. Krótko po złożeniu zamówienia otrzymaliśmy do posmakowania chrupiące grzanki z oliwą i oliwkami.
Pani Łasuchowa zamówiła na przystawkę wędzoną zupę ziemniaczaną z ziołami (15 PLN). Zupa została ładnie podana z grzankami oraz kawałkami bekonu. Porcja była duża, smaczna i przyjemnie kremowa.
Pana Łasucha skusiła natomiast nazwa przystawki „Smakołyk z fety i kopru”. W karcie wyjaśniono, że jest to aromatyczny dip z greckiego sera feta i świeżego kopru z karmelizowanymi orzechami (18 PLN). Niestety otrzymał jedynie mały talerzyk z dipem i niewidzialnymi orzechami, w trakcie naszej dyskusji nad daniem pojawiła się teoria, że być może orzechy były zmielone do środka, jednak Pan Łasuch nie potrafił ich wyczuć w smaku. W zestawie z dipem nie było też żadnych warzyw czy pieczywa, które można by było w nim zamoczyć, mieliśmy więc wrażenie, że danie jest niekompletne, zwłaszcza mając na uwadze jego wysoką cenę. Pierwszy raz tego wieczoru Pan Łasuch poczuł się rozczarowany, a to dopiero początek kolacji.
Ja, z uwagi na swoją słabość do wszystkiego co słodkie, zdecydowałem się na przystawkę o nazwie Kaltsounia (15 PLN). Pod tą tajemniczą nazwą kryły się smażone kreteńskie placki z serem feta i ziołami śródziemnomorskimi w miodowej polewie, które były wyśmienite, dzięki czemu byłem bardzo zadowolony ze swojego wyboru.
Daniem głównym Pani Łasuchowej był „Its” pilaf czyli danie z ryżu z mieszanką mięs oraz orzeszkami pinii i rodzynkami, gotowane na maśle (28 PLN). Danie było nawet dobre, ale nie wyglądało najlepiej, dlatego ci wszyscy, którzy oprócz smaku doceniają też piękno potraw, mogą być nieco zawiedzeni. W karcie zachwalano, że to danie przywołuje wszystkie aromaty Bliskiego Wschodu, z żalem stwierdzamy, że jednak nie.
Ja z kolei zdecydowałem się na danie o bardzo trudnej nazwie, którą mimo pomocy kelnera miałem problemy poprawnie wymówić. Danie to nazywało się Soutzoukakia i były to tradycyjne grillowane kotleciki z mięsa jagnięco-wołowego (26 PLN). Pozytywnie zaskoczyłem się, kiedy oprócz kotlecików otrzymałem pieczone ziemniaczki, placuszki i grillowaną cukinię. Moje zdziwienie spowodowane było tym, że w karcie nie znalazłem informacji o tych wszystkich dodatkach. Danie było bardzo smaczne i syte.
Pan Łasuch chciał spróbować souvlaków, o których słyszał wiele dobrego od greckich znajomych, zamówił więc potrawę o nazwie Giaourtlou, czyli wieprzowe souvlaki po wiejsku, podawane z sosem ze świeżych pomidorów, zwieńczone jogurtem greckim (38 PLN). W tym miejscu kolejny raz się rozczarował, gdyż do mięsa otrzymał jedynie kilka kawałków cukinii i dwa cienkie placuszki, w związku z czym z zazdrością spoglądał na mój wypełniony po brzegi talerz. Jego porcja choć smaczna, była naprawdę mała i nie miał on szans się nią najeść. Humor Pana Łasucha trochę poprawił się dopiero kiedy podzieliłem się z nim jednym kotlecikiem i ziemniakiem. Niestety do dziś na wspomnienie naszej wizyty w Wines & Olives Pan Łasuch zaczyna się denerwować i nadal twierdzi, że został oszukany, gdyż wielkość jego dania była zupełnie nieadekwatna do ceny, którą za nie zapłacił.
Do picia zamówiliśmy: ja wspomniane już wcześniej wino (150 ml za 18 PLN), Pan Łasuch wodę Souroti (200 ml za 4 PLN), a Pani Łasuchowa bardzo smaczną grecką herbatę ziołową Tuvunu na zimno (500 ml za 10 PLN).
Na koniec kilka słów chciałbym poświęcić wystrojowi restauracji. Białe ściany, proste stoliki i duża przestrzeń tworzą przyjemny nastrój. Dużo dobrego dla niepowtarzalnego klimatu robi też drzewo oliwne umiejscowione w samym środku sali. Im więcej stolików było zajmowanych, a po restauracji roznosił się gwar rozmów, atmosfera stawała się coraz przyjemniejsza. Moim zdaniem lokal ten jest idealny nie tylko na kolacje w gronie przyjaciół, ale także na spotkania biznesowe, gdy chce się wywrzeć dobre wrażenie na swoich gościach.
Za trzy przystawki, trzy dania główne, kieliszek wina, wodę i herbatę zapłaciliśmy 172 PLN. Nasze zdania co do Wines & Olives są bardzo podzielone. Ja jestem zadowolony z dań, które zamówiłem. Zarówno ich smak, jak i wielkość bardzo mi odpowiadała i chętnie jeszcze nie raz wrócę do tej restauracji żeby spróbować innych pozycji z karty. Z kolei Państwo Łasuchowie powiedzieli, że ich noga więcej tam nie stanie. W ich opinii ta restauracja to przerost formy nad treścią, a dania tam serwowane są zaledwie poprawne i absolutnie nie warte swojej ceny.
Wines & Olives
Pl. Wolności 7, Wrocław
http://www.winesandolives.pl/
http://www.facebook.com/WinesAndOlives