Ciekawy zbieg okoliczności sprawił, że wasza Samozwańcza Specjalistka od Kuchni Dalekiego Wschodu zawitała na… południe. Leżące w południowej części Szwajcarii Lugano przywitało nas wiosenną aurą i włoskim klimatem zarówno w języku, jak i w kuchni. Kilkudniowy pobyt wystarczył, aby zakochać się w tradycyjnej, cieniutkiej i chrupiącej pizzy, którą można było dostać w praktycznie każdej restauracji.
Po powrocie do dużo mniej wiosennego Wrocławia postanowiłyśmy z Panią Łasuchową sprawdzić, czy w Polsce uda nam się dostać coś zbliżonego do tamtych smaków. Nasz wybór padł na restaurację Tutti Santi. Jest to sieć pizzerii firmowana nazwiskiem Valerio Valle (według reklam – Mistrza Włoch w robieniu pizzy). Czy mistrz użyczył pizzerii coś oprócz swojego nazwiska? Postanowiłyśmy się przekonać. Czytaj dalej
Początek listopada rozpieszczał nas piękną pogodą, ale czwartkowe popołudnie było już pochmurne i trochę przygnębiające. Żeby poprawić sobie nastrój i rozgrzać zziębnięte kończyny postanowiłyśmy razem z Panią Łasuchową pójść na kawę, ale puste brzuchy domagały się czegoś konkretniejszego niż crossaint. Jako Samozwańcza Specialistka od Kuchni Dalekiego Wschodu nie mogłam zaproponować nic innego, jak tajską restaurację o sympatycznej nazwie PhaThaThai.
PhaThaThai mieści się na ul. Więziennej, w miejscu, gdzie jeszcze niedawno można było zjeść belgijskie frytki. Restauracja to w zasadzie określenie nieco na wyrost. Knajpka jest malutka, przeznaczona raczej na szybkie posiłki niż na dłuższe delektowanie się smakiem. A szkoda, bo jest czym się delektować! Czytaj dalej
W słoneczną październikową sobotę razem z Panią Łasuchową wybrałyśmy się na Wrocławskie Targi Sztuki Użytkowej Kontury w Browarze Mieszczańskim. Spacerując pośród pięknych (zawsze) i użytecznych (czasami) przedmiotów, popijając kawę Czarny Deszcz cieszyłyśmy się, że w Browarze tyle się dzieje i nie podzielił on losów innych industrialnych budynków we Wrocławiu (rzeźnia, cukrownia…), a wręcz przeciwnie – tętni w nim życie.
Dobry design musi zaostrzać apetyt, bo szybko zgłodniałyśmy. Przy Browarze parkowało kilka foodtrucków, jednak my miałyśmy tego dnia inne plany. Jak na samozwańczą specjalistkę od orientalnych smaków przystało, zaproponowałam pobliską tajską restaurację Woo To Go. Miejsce wybrałam nieprzypadkowo – jakiś czas temu miałam okazję skosztować kilku dań z Woo, które zrobiły na mnie niezłe wrażenie. Z nadzieją na kolejne smakołyki udałyśmy się do restauracji zlokalizowanej przy ulicy Hubskiej 24b. Czytaj dalej
Sushi jeszcze nigdy nie gościło na blogu ze względu na brak ekspertów w tym temacie. W lipcu dołączyłam do ekipy Wrocław od kuchni jako Samozwańcza Specjalistka od Kuchni Dalekiego Wschodu (w skrócie SSoKDW ;) zatem sezon na sushi, kuchnię tajską i chińską uważam za otwarty. Czytaj dalej
Po długiej przerwie wracamy i chcielibyśmy Was zabrać na Nadodrze, które od pewnego czasu zauważalnie rozkwita na nowo. Pojawia się tam coraz więcej ciekawych lokali gastronomicznych, a stosunkowo niskie czynsze pozwalają zachować ich właścicielom całkiem przystępne ceny. Bardzo kibicujemy wszystkim inicjatywom w tej części Wrocławia. Jednym z takich miejsc jest Mango Mama, która wpisuje się idealnie w ten trend. Mieści się w mało reprezentacyjnej, typowej dla Nadodrza kamienicy. Po wejściu do środka przenosimy się do innego świata. Wnętrze utrzymane w drewnie i bieli z licznymi kolorowymi akcentani, w tym na jednej ze ścian namalowana jest wielka kolorowa mapa Azji. Czytaj dalej
Na MoaBurgera we Wrocławiu czekaliśmy od 2 lat. Szczerze mówiąc, był on jedną z naszych krakowskich inspiracji, które przyczyniły się do powstania tego bloga. W naszej ocenie, jak również wielu naszych znajomych, ich burgery są najlepsze w Polsce.
W rankingu Michelina znajdują się miejsca, które otrzymują najwyższe noty i są warte kulinarnych podróży. MoaBurger to dla nas właśnie takie miejsce. Bywały takie dni, w których zdarzało nam się spędzić pół dnia w podróży do Krakowa, tylko po to, aby zjeść ich burgera i wrócić zaspokojonym. Czytaj dalej
Jakiś czas temu dopadła nas rzeczywistość i leniwe popołudnia w restauracjach stały się tylko odległym wspomnieniem. Między innymi dlatego zdecydowaliśmy się na posiłek w Patelni. Niby to fast food, ale zupełnie nie fast foodowy. Serwowane tam jedzenie na wynos jest na poziomie restauracyjnym i z pewnością zadowoli wybredny gust niejednego smakosza. Patelnia mieści się w małym kiosku niedaleko Kalambura i dopóki dopisuje nienajgorsza pogoda, zamówione danie można zjeść na miejscu przy stolikach wystawionych obok okienka. Czytaj dalej