WROCŁAW OD KUCHNI

Kulinarna mapa miasta

Sarah_01

Koło Sarah prze­cho­dzi­li­śmy wie­lo­krot­nie, daw­niej wpa­da­li­śmy tam nawet na kawę, ale w porze obia­do­wej jakoś nigdy tam nie tra­fi­li­śmy, cze­go po ostat­niej wizy­cie żału­je­my. Sarah ser­wu­je kuch­nię żydow­ską, ale jak sama pod­kre­śla – nie są to dania koszer­ne. Kuchnia w Sarah opie­ra się na świe­żych pro­duk­tach, bez kon­ser­wan­tów i są to dania utrzy­ma­ne w kon­wen­cji żydow­skiej. Czytaj dalej

małpy_01

Dwie Małpy to chy­ba naj­mniej­sza kawiar­nia w jakiej byli­śmy, za to wybór kaw ma dość spo­ry. W dłu­gim i wąskim loka­lu moż­na przy­cup­nąć przy mini­sto­licz­kach, napić się kawy, her­ba­ty, zjeść cia­sto i pobiec dalej. Można tez zamó­wić kawę na wynos. Dwie Małpy na dłuż­sze poga­du­chy raczej się nie nada­ją z racji ogra­ni­czo­nej prze­strze­ni. No chy­ba że uda się zając sto­lik i fote­le w witry­nie, gdzie jest tro­chę wię­cej miej­sca. Niestety w cza­sie naszej wizy­ty miej­sce w witry­nie było zaję­te, dla­te­go sie­dli­śmy przy małym sto­li­ku pod ścia­ną. Na zewnątrz wiał prze­ni­kli­wie zim­ny wiatr, dla­te­go potrze­bo­wa­li­śmy cze­goś na roz­grza­nie. Czytaj dalej

rockburger_01

Jeszcze kil­ka dni temu nie wie­dzie­li­śmy, że we Wrocławiu powsta­ła nowa bur­ge­row­nia, a jak się oka­za­ło dzia­ła już od poło­wy grud­nia. My tra­fi­li­śmy na nią idąc do zupeł­nie innej restau­ra­cji, do któ­rej nie­ste­ty tego dnia już nie dotar­li­śmy. Tym razem nie znaj­dzie­cie tu hip­ster­skie­go, bia­łe­go wystro­ju i pla­sti­ko­wych krze­se­łek. Rock Burger, jak sama nazwa wska­zu­je, zarów­no w wystro­ju, jak i w nazwach ser­wo­wa­nych bur­ge­rów jest na wskroś roc­ko­wy. Smaczku doda­je tak­że fakt, że bur­ge­ry są tu gril­lo­wa­ne na ska­le wul­ka­nicz­nej. Jak zapew­nia­ją wła­ści­cie­le, wszyst­kie dodat­ki do bur­ge­rów są eko­lo­gicz­ne, czę­sto wła­sne­go wyro­bu, a każ­de­go bur­ge­ra moż­na zamó­wić w wer­sji bez­glu­te­no­wej. Brzmi świet­nie, a o tym jak sma­ku­je już za chwi­lę. Czytaj dalej

coco_01

Cocofli otwie­ra na naszym blo­gu cykl kawiar­nia­ny. Ten dość mały, ale kli­ma­tycz­ny lokal wybra­li­śmy nie­daw­no na kawę i szyb­ki lunch w środ­ku tygo­dnia i jeste­śmy abso­lut­nie zachwy­ce­ni. To nie był nasz pierw­szy raz w tym miej­scu, bywa­li­śmy tam już wcze­śniej, jed­nak nigdy w środ­ku dnia i raczej sku­pia­li­śmy się na napo­jach. Tym razem tro­chę nam bur­cza­ło w brzu­chach, jed­nak nie na tyle, żeby od razu wybie­rać się gdzieś na obiad, szyb­ka prze­ką­ska wyda­wa­ła się ide­al­na. Czytaj dalej

French_01

Kiedy zasta­na­wia­li­śmy się, gdzie zjeść sobot­ni lunch, Pan Łasuch rzu­cił hasło „nale­śni­ki”. Od razu na myśl przy­szła nam nale­śni­kar­nia French Connection w Renomie. Wielokrotnie mija­li­śmy ją w dro­dze do Empiku, ale jakoś nigdy nie było oka­zji żeby usiąść i coś zjeść. Tym razem wybra­li­śmy się spe­cjal­nie tam. Czytaj dalej

Amorino_01

Świąteczna atmos­fe­ra i sto­ły peł­ne jedze­nia nie zachę­ca­ły nas do kuli­nar­nych wędró­wek po mie­ście. Jednak jesz­cze przed Świętami wybra­li­śmy się do kawiar­ni Amorinio – ice cre­am & grand cafe, któ­ra mie­ści się w kamie­ni­cy „Pod Złotym Psem” na rogu uli­cy Wita Stwosza i Rynku. Wnętrze loka­lu utrzy­ma­ne jest w kli­ma­cie wło­skich lodziar­ni, jed­nak przy­tul­no­ści loka­lo­wi odbie­ra­ją zim­ne sty­li­zo­wa­ne na mar­mu­ro­we sto­li­ki i prze­syt deko­ra­cji. Mimo to zasie­dli­śmy przy jed­nym z małych sto­li­ków i doko­na­li­śmy zamó­wie­nia. Czytaj dalej

Butchery_01

Jeśli na kola­cję idzie z nami Pan Pasibrzuch, to może­my spo­dzie­wać się, że na sto­le wylą­du­je jakieś nie­ty­po­we, kon­tro­wer­syj­ne danie. Nie ina­czej było i tym razem, choć menu w loka­lu, do któ­re­go się wybra­li­śmy wyglą­da­ło z pozo­ru cał­kiem nie­win­nie. Pan Pasibrzuch dopa­trzył się w nim jed­nak rze­czy nie­zwy­kłych i oczy­wi­ście je zamó­wił! Ten lokal, to restau­ra­cja Butchery & Grill, któ­ra już od jakie­goś cza­su kusi­ła nas swo­im rewe­la­cyj­nym wystro­jem. Do tej pory zaglą­da­li­śmy tam tyl­ko przez szyb­kę, jed­nak nad­szedł wie­czór, w któ­rym zasie­dli­śmy przy jed­nym ze sto­li­ków z obru­sem w kra­tę. Prosty, ele­ganc­ki, ale jed­no­cze­śnie przy­tul­ny wystrój loka­lu – na ścia­nach cegła poma­lo­wa­na na bia­ło, drew­nia­ne sto­ły i krze­sła, na sto­łach lamp­ki do wina i do tego otwar­ta kuch­nia spra­wia­ją, że wzma­ga się ape­tyt. Czytaj dalej

Papugi_02

Pod Papugami to kolej­na restau­ra­cja, na któ­rą namó­wił nas Pan Pasibrzuch. Dla mnie był to pierw­szy raz w tym miej­scu, ale Pani Łasuchowa bywa­ła tam lata temu i zachwa­la­ła to miej­sce. Pod Papugami ma już dłu­gi staż we Wrocławiu i z tego, co zdo­ła­łem prze­czy­tać, cał­kiem nie­złą opi­nię wśród miesz­kań­ców – tym wyż­szą poprzecz­kę posta­wi­łem tej restau­ra­cji. Czy uda­ło się ją prze­sko­czyć? O tym już za chwi­lę. Czytaj dalej

sombrero_01

We Wrocławiu nie ma zbyt duże­go wybo­ru restau­ra­cji z kuch­nią mek­sy­kań­ską. My mamy swój typ, jed­nak każ­dy nowy lokal wita­my z sze­ro­ko otwar­ty­mi ramio­na­mi i bie­gnie­my tam na mek­sy­kań­ską ucztę. Nie ina­czej było z Czerwonym Sombrero. Zupełnie prze­oczy­li­śmy to miej­sce na mapie Wrocławia, ale nie­daw­no to nad­ro­bi­li­śmy. Czerwone Sombrero mie­ści się w Galerii Handlowej Sky Tower, jed­nak wejść do nie­go moż­na tyl­ko z zewnątrz. Wystrój loka­lu nie­ste­ty nie przy­padł nam do gustu. Ściany pokry­te kolo­ro­wy­mi, pstro­ka­ty­mi malo­wi­dła­mi, ostre kolo­ry, całość spra­wia dość krzy­kli­we wra­że­nie. Całość wyglą­da tro­chę jak sala przed­szkol­na, z kolo­ro­wy­mi krze­seł­ka­mi i obraz­ka­mi na ścia­nach. Wybraliśmy jeden ze sto­li­ków przy oknie i zaj­rze­li­śmy do kar­ty. W ład­nie wyko­na­nym menu znaj­du­je się wie­le pozy­cji, więc nie mie­li­śmy pro­ble­mu z wybo­rem. Nie spo­dzie­wa­li­śmy się tyl­ko, że nie będzie to kuch­nia mek­sy­kań­ska, do jakiej jeste­śmy przy­zwy­cza­je­ni. Czytaj dalej

fee_01

Całkiem nie­daw­no zna­jo­mi donie­śli nam, że we Wrocławiu otwo­rzy­ła się nowa fran­cu­ska restau­ra­cja. Poszliśmy tam zupeł­nie w ciem­no, nie spraw­dza­jąc wcze­śniej menu i nie nasta­wia­jąc się na nic szcze­gól­ne­go. Jakże miłe było nasze zasko­cze­nie, gdy oka­za­ło się, że wła­ści­cie­la­mi La Fée Verte są dwaj Francuzi, zna­ni nam z Le Bistrot Parisien. La Fée Verte otwo­rzy­ła się parę dni przed naszym przyj­ściem i wewnątrz odby­wa­ły się jesz­cze ostat­nie popraw­ki wystro­ju, a na jed­nej ze ścian powsta­wał por­tret Zielonej Wróżki, od któ­rej lokal wziął swo­ją nazwę. Sam wystój loka­lu jest oszczęd­ny. W nie­wiel­kim wnę­trzu spryt­nie wybu­do­wa­na antre­so­la pozwo­li­ła na umiesz­cze­nie kil­ku sto­li­ków wię­cej. W dol­nej czę­ści moż­na wybrać sto­lik z krze­sła­mi lub mięk­ką kana­pę. Czytaj dalej